Wiwat Edison!
Nie spodziewałam się, że widok świecącej żarówki w surowej oprawce może tak cieszyć. Bardziej jednak cieszy pstryczek, którym można ją włączyć i wyłączyć. Nadszedł koniec 50-cio metrowych kabli ciągnących się po działce. Mogę wejść do mojego domu i jak czowiek włączyć światło.
Nie obyło się bez niespodzianek. Otóż, aby włączyć światło w przedpokoju muszę spełnić jeden warunek... włączyć swiatło w kuchni. Inaczej żarówka w przedpokoju się nie zapali. Nawet rozbawiła mnie wizja mieszkania w domu z tak zawiłymi prawami elektryki :D, ale na szczęście elektryk upewnił mnie telefonicznie że to błąd w puszce, nie na kablach. Uf... Już myślałam, że coś będzie trzeba skuwać.
Przy okazji... Pamiętacie mój zachwyt nad "nie braniem udziału" w wybodze pstryczków? Efekt jest bardzo fajny. Pstryczki są wręcz śliczne ;) Jeżeli można tak powiedzieć o włączniku lub wtyczce :D